Myślałam, że nigdy nie uda mi się zacząć, a co dopiero skończyć tego wpisu.. Wiecie, najpierw zawsze wybieram zdjęcia, które tu trafią, a później "opowiadam" nimi historię swojej podróży. Tym razem postanowiłam jednak, że każde moje zdjęcie będzie miało podpis, ponieważ nie chciałabym, żeby zdjęcia znalazły się gdzieś w "niepożądanym" miejscu. Dowiedziałam się w trakcie kilku rzeczy..
Wracając do głównego tematu - Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Jest to kolej wąskotorowa w Bieszczadach o szerokości toru 750 mm, będąca najwyżej położoną linią wąskotorową w Polsce. Powstała pod koniec XIX wieku jako kolej użytku publicznego Nowy Łupków – Cisna, uruchomiona w 1898 roku. Po II wojnie światowej eksploatowana była do 1994 roku jako kolej leśna, do transportu drewna i ubocznie do przewozu osób. Od 1997 roku funkcjonuje ponownie jako atrakcja turystyczna na skróconej 20-kilometrowej trasie, głównie w sezonie letnim.
Od wjazdu na parking, znajdujący się tuż obok stacji w Majdanie wszystko jest idealnie dopasowane. Mężczyzna kieruje samochody w stronę parkingu, do przemiłej pani, która pokazuje, gdzie dokładnie zaparkować, żeby zmieściło się jak najwięcej samochodów. Opłata jest tylko jedna - za przejazd, parking i wejście do "skansenu" w którym znajdują się zabytkowe lokomotywy i wagony. My wybraliśmy opcję przejazdu za parowozem, gdzie za bilet normalny płaci się 28 złotych, a za bilet ulgowy 24 złote.
Przed odjazdem jeszcze chwilka czasu, akurat na skorzystanie z toalety (wszak trasa ma trwać aż 1 godzinę i 30 minut), które jak na tak często odwiedzane miejsce były wyjątkowo czyste, porobienie kilku zdjęć i... zakup przepysznych jagodzianek, które mieliśmy opędzlować dopiero w połowie trasy, gdzie będzie chwila na postój. Oczywiście wyglądały i pachniały tak znakomicie, że nie dotrwały nawet do odjazdu pociągu. Zajęliśmy miejsce w przedostatnim wagonie - biorąc pod uwagę fakt, że miała być to podróż retro za parowozem - nie chcieliśmy, żeby kopciło prosto na nas. Jak się później okazało, podczas przerwy lokomotywa została przestawiona.. i znaleźliśmy się w drugim wagonie, więc i tak troszkę dymu udało nam się powdychać.
Przejazd Bieszczadzką Kolejką Leśną jest do odhaczenia, ale nie spodziewajcie się żadnych niesamowitych wrażeń i spektakularnych widoków. Dobra atrakcja na luźniejszy dzień, w przerwie od podziwiania górskich widoków i męczących pieszych wypraw. Na początku jest całkiem przyjemnie, lecz po 45 minutach jazdy, chciałoby się już ją skończyć. Ludzie też jakby nie rozumieją sensu jazdy kolejką i walczą o miejsce stojące tak, jakby od tego zależało ich życie.. jeśli nie znajdziecie czasu na skorzystanie z tej atrakcji - nie macie kompletnie czego żałować.
No, może jednej rzeczy.. odkąd w pewnej restauracji wypiliśmy wdzięczny napój o nazwie "Jałowiec", szukaliśmy go uporczywie w każdym sklepie, żeby zakupić kilka sztuk do domu, jako prezent dla znajomych. Jest to bezalkoholowy napój gazowany na bazie chmielu i owoców jałowca. Bezskutecznie jednak, w żadnym sklepie nie sposób go znaleźć ani dostać.. aż tu nagle, na jednym ze stoisk (tym samym, w którym kupowaliśmy jagodzianki) nagle odkrycie - udało się, jest! Zadowoleni od razu wykupiliśmy prawie całe zapasy, a sprzedawca był przeszczęśliwy, że udało mu się sprzedać tyle sztuk na raz. :)